Nie potrafiłam zmienić pozycji, zrobić cokolwiek. Tak, byłam
w szoku tylko dlaczego ? Co ten człowiek robi w moim domu i czemu mam takie złe
odczucia co do niego ?
-Kochanie, Justin to
syn mojej najlepszej przyjaciółki. Wczoraj stało się coś, co nie powinno mieć
miejsca. Dom w którym mieszkali spłonął, a reszty możesz się domyślić..- powoli
powiedziała mama, dalej się denerwując. Ciągle spoglądała na tatę, który zachowywał
spokój.
Jeszcze bardziej mnie przybiło. Nic nie zrozumiałam,
kompletnie nic. Oprócz tego, że spłonął dom. Co to ma wspólnego ze mną ? Po co
mi to mówi ? Wolałam milczeć niż walnąć jakąś bzdurę. Właściwie to miałam tak
sucho w gardle, że wątpię abym coś potrafiła powiedzieć.
-Pewnie zastanawiasz się po co to wszystko, otóż z tego
powodu, iż Justin nie ma się gdzie podziać a dla mamy to naprawdę ważne,
zostanie u nas. Na jakiś czas.- zabrał głos ojciec, bacznie mnie obserwując .
Te słowa musiałam sobie powtarzać chyba ze sto razy, aby tak naprawdę do mnie
doszły. Zjechali mi psychikę. Nie wiedziałam jak się zachować w takiej sytuacji.
Nigdy nie widziałam tego człowieka, nigdy nie słyszałam o jakieś tam
"najlepszej przyjaciółce" mamy.
-Powiedz coś...-wtrąciła się mama.
-Nie martw się, przyzwyczaisz się. - dodał tata szukając
czegoś w swoich spodniach, przypuszczam, że papierosa. Mama szturchnęła go
łokciem i posłała ostrzegawcze spojrzenie.
-Co mam przez to rozumieć ?- nawet nie wiedziałam kiedy te
słowa wydobyły się z moich ust.
-To, że chodzi o pomoc.-powiedziała mama.
Ten chłopak stał oparty o kuchenny blat, ręce ciągle trzymał
w kieszeniach. Milczał. Nie wiem czemu ten obraz powodował u mnie dreszcze.
Było w nim coś niepokojącego, coś innego. Wiem, nie ocenia się ludzi po
pozorach, ale to widać w jego brązowych oczach. Nagle spojrzał na mnie. Nasze
spojrzenia się zderzyły. Podniósł lewy kącik ust do góry. Natychmiast odwróciłam głowę w przeciwną
stronę. To był uśmiech, szyderczy uśmiech. Inny niż wszystkie. Czy tylko mnie
to dziwi ? Można się domyślić, że stracił wszystko. Dom, matkę... zachowywał
się normalnie, normalnie dziwnie. Jak na kogoś kto został tak ukarany przez
los, to było nienaturalne. Przypuśćmy, że moi rodzice giną. Nie potrafiłabym się
pozbierać chyba nigdy. Mimo to, że momentami ich nienawidzę. Może niektórzy już
tak mają ? Uśmiechają się szyderczo ? Przeżywają inaczej ?
-Myślę, że jak się poznacie, zmienisz zdanie.- stwierdził
tata spoglądając na Justina, który gapił się w swoje buty.
-Justin zajmie pokój dla gości, chyba pierwszy raz zostanie
wykorzystany.-dodał.
-Musimy obgadać parę spraw Nina, idź na górę. Zawołamy cię
na kolacje.- oznajmiła mama.
Byłam ciągle w szoku, jakimś cudem weszłam po schodach do swojego pokoju. Usiadłam na
łóżko. Naprawdę to było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Przychodzę zmęczona do
domu, myślę, że zjem kolację, pójdę spać... Tymczasem na wejściu wita mnie
każdemu znany Justin Bieber, o którym oczywiście nigdy nie słyszałam. A
powinnam. Przypomniały mi się słowa
Tobiego. Może robił sobie z nas jaja ? A reszta szkoły całkiem po prostu nie
miała o czym plotkować ? Może to wzorowy chłopak ? Starałam się myśleć optymistycznie, jednak gdy przed oczami znowu pojawił się on i ten jego
charakterystyczny szyderczy uśmiech... automatycznie powracam do pierwszej
wersji.
Czekałam i czekałam, praktycznie się nie ruszając. Przez
moment myślałam, aby zadzwonić do Lauren, ale po co robić sensacje ? Mogłam
zadzwonić do Tobiego, ale jak miałabym zacząć rozmowę z nim o nim ? W sumie to
i tak pewnie nie mam jego numeru. Chciałam już zejść na dół, do nich, do
niego... Nie wiem po jaką cholerę chciałam go znowu zobaczyć . Tym razem mu się
przyjrzę. Głęboko spojrzę w oczy, aby odczytać to co mnie tak niepokoi. Nie
wiem czy chciałabym ryzykować. Co gdyby w tym samym momencie on skierował wzrok
na mnie ? Gdyby znów się tak szyderczo uśmiechnął....
-Nina, kolacja !- usłyszałam jak woła mnie mama.
Właśnie nadeszło to na co czekałam. Gwałtownie wstałam i
powoli wyszłam z pokoju. Gdy byłam na
schodach, widziałam ich wszystkich. Siedzieli przy stole. Nikt nic nie mówił.
Mam się bać? Jego oczy błądziły po całym pomieszczeniu. Podeszłam odrobinę
bliżej, teraz widziałam go lepiej. Nagle
jego oczy się zatrzymały, na mnie. Zobaczył mnie. Podniósł kącik ust,
wytwarzając dobrze znany mi szyderczy
uśmiech. Błyskawicznie zrobiłam krok w tył. To musiało dziwnie wyglądać. Jakbym
go obserwowała, tak było.
-Nina!- krzyknął tata.
Zrobiłam głęboki wdech, próbując zachować spokój, jakby nigdy
nic zeszłam do kuchni. Spojrzałam na
nich. Jeden stół, cztery krzesła. Musiałam usiąść na przeciwko niego. Lepiej
być nie mogło. Nie mając wyboru, zajęłam
jedyne wolne miejsce, obok mamy na przeciwko Justina. Czułam się otoczona.
Miałam wrażenie, że się na mnie gapi, jednak nie jestem na tyle odważna aby to
sprawdzić. Nie miałam ochoty na jedzenie,
co jak co musiałam sprawiać wrażenie normalnej. Wyciągnęłam rękę po
chleb. Gdy już chciałam wziąć kromkę,
poczułam czyjś dotyk. Automatycznie cofnęłam rękę. To była jego dłoń. Miałam
nadzieję, że rodzice tego nie widzieli. To nie było normalne, samo w sobie tak,
ale moja reakcja już odbiegała od normy. Miał zimne dłonie. Coś to oznaczało...
chyba to, że jest się dobrym w łóżku. Moje myśli zaczęły uciekać w całkowicie
innym kierunku.
-Jesz coś?- zapytała mama, spoglądają na mój pusty talerz.
-Jasne, zastanawiam się na co mam ochotę.- powiedziałam,
rozglądając się po stole i dosłownie na sekundę spojrzałam na niego.
-Coś długo to trwa.- wtrącił się ojciec, chwytając kubek
herbaty.
Żeby nie wyglądało to podejrzanie nabrałam sobie małą porcję
sałatki na talerz. Pozornie zapowiadała się obiecująco. Jak już wspomniałam nie
byłam głodna, jednak przymusowo zaczęłam wybierać z sałatki pomidory, który
okazały się mdłe. Zmusiłam się i pozbyłam się tego z talerza. Wstałam i
zasunęłam krzesło.
-Pokażesz Justinowi gdzie ma się rozpakować?- zapytała mama.
-W sumie to mogę...- wymamrotałam zakłopotana, nie wiedząc
co z sobą zrobić. Miałam inny wybór ?
Wzrok mojej mamy, odpowiedział za mnie.
-Emm... musisz wejść po schodach i zrobić skręt w prawo..
-Mówiąc pokażesz miałam na myśli, zaprowadzisz.-
zakomunikowała mama lekko kręcąc głową.
Wzięłam oddech, i niepewnie spojrzałam w jego stronę. Siedział
ciągle na miejscu, bawił się widelcem co mogło oznaczać tylko jedno- był już
znudzony.
-Więc idziesz ?- ostrożnie zapytałam. Natychmiastowo wstał z
miejsca. Milczał. Coraz bardziej mnie to nurtowało. Wziął dość sporą walizkę w
rękę i ruszył za mną. Gdy już byliśmy w właściwym pokoju, spokojnie otworzyłam
drzwi. Próbowałam uniknąć kontaktu wzrokowego, próbowałam na niego nie patrzeć,
jednak w pewnym momencie musiałam... Wszedł do pokoju, walizkę położył na łóżku
a następnie usiadł obok niej.
-Okej...-odezwałam się, odwracając się i kierując się do
swojego pokoju.
-Drzwi.- usłyszałam za swoimi plecami. Bez zastanowienia
wróciłam się i w chaotyczny sposób zamknęłam drzwi. Pierwszy raz usłyszałam
jego głos. Nie potrafię się skupić. Tak działa jego obecność na mnie.
Stwierdziłam to po niecałych 2 godzinach, nieźle. Weszłam do swojego pokoju,
byłam niesamowicie zmęczona. Zdawałam sobie jednak sprawię, że nie zasnę. Nie
ze świadomością, że jakiś całkiem obcy człowiek śpi pod tym samym dachem i co
gorsze, kilka kroków ode mnie.
Justin
Łóżko na którym siedziałem było cholernie wygodne. Pokój był
miniaturowy, ale dobrze wyposażony. Jedyna rzecz jaka mnie denerwowała to
ściany. Jak można pomalować ściany na popierdolony róż ? Jeszcze tak dający po
oczach ? Nie potrafiłem wytrzymać, czułem się do dupy. Niby zwykły kolor, ale
mnie wkurwiał. W takim stopniu, że musiałem wyjść. Gdy byłem na korytarzu
momentalnie poczułem się lepiej. Beżowy już lepiej na mnie działa, niż jakiś
róż. Usiadłem na podłodze, opierając się o ścianę. Nie miałem pojęcia co z sobą zrobić, a
musiałem się wyżyć, najlepiej na kimś. Ona wydawała mi się idealna. Na samym
początku doprowadziła mnie do szału. Wydaje się rozpieszczona. Wszystko mająca
suka. Nic nie wie o życiu. Pewnie tylko pstryknie paluszkiem i już ma co chce.
Taki typ człowieka nie podchodzi mi, powiem więcej wkurwia mnie. Dobra, nie
znam jej ale to co zdążyła sobą zaprezentować dało chyba jasne powody, aby
nazwać ją rozpieszczoną suką. " Co
mam przez to rozumieć ?" na dodatek tępa, watro jeszcze zaznaczyć, że nie
potrafi zamykać drzwi. Trzeba jednak przyznać, że jeżeli chodzi o inną część to
niezła z niej dupa. Wstałem i podszedłem
pod jej pokój. Wiedziałem, że jeszcze nie śpi. Chwyciłem złotą klamkę i
otworzyłem drzwi. Od razu ją zobaczyłem, wyglądało na to że podsłuchiwała. Była
zamieszana, zrobiła kilka kroków do tyłu, aby oddalić się ode mnie.
Nina
Cholera, co on tu robi ? Może sobie pomyśleć, że go
podsłuchiwałam, tak, to prawda. Wpatrywał się we mnie, oparty o ścianę. Nie
wiedziałam co powiedzieć, może go przeprosić ? Może to, że miałam przyłożone
ucho do drzwi, wcale nie wyglądało podejrzanie ? Musiał się domyślić, jego
twarz mówiła wszytko..
-Ktoś tu nie jest wychowany.- odezwał się, ciągle mi się
przyglądając.
- Chodzi Ci o to, że jak się wchodzi do czyjegoś pokoju to
się puka ?- powiedziałam, nie panując nad sobą.
-Chodzi mi o podsłuchiwanie.- szepnął podchodząc bliżej.
-Wcale nie...
-Jak to wytłumaczysz ? Sprawdzałaś czy temu drewnu bije
serce ? Albo masz coś z głową albo tak po prostu kłamiesz.
-Dobra, niech będzie. Możesz już iść.- wymamrotałam cicho
podchodząc do okna.
Nie wiem które była godzina, ale ewidentnie środek nocy.
Ulice były niemalże puste, od czasu do czasu zdarzył się jakiś samochód.
Odwróciłam się, miałam nadzieję, że przez ten czas opuścił mój pokój, jednak
byłam w błędzie. Siedział na moim łóżku. Na łóżku w którym ja śpię, ja. Zastanawiałam
się jak zareagować. Najchętniej wyrzuciłabym go, ale ja nie potrafiłam nawet
powiedzieć słowa przez te zakłopotanie.
-Z tego co wiem, masz swoje łóżko.- powiedziałam wreszcie.
-Mam też popierdolony róż na ścianach.- warknął, uśmiechając
się szyderczo. Nienawidziłam jak to robił. Chociaż z jakieś strony mnie to
intrygowało.
-Ale co to ma do rzeczy ?- zapytałam zdziwiona.
-To, że całkiem po prostu mnie wkurwia.- powiedział już ze
spokojem w głosie.
-Co masz zamiar zrobić ?-odezwałam się kolejny raz.
-Zapalić papierosa.- odpowiedział i wyciągnął z kieszeni
spodni paczkę fajek. Miałam cholerną ochotę się zaciągnąć. Gdy mam doła od razu
leczę go właśnie takim sposobem, bywa, że łagodzę ból czymś mocniejszym...
-Kurwa.- warknął.
-Masz zapalniczkę, zapałki ?- zapytał patrząc się na mnie.
Jego twarz nabrała łagodności.
Podeszłam do biurka, schyliłam się i otworzyłam szufladę na
samym dole. Miałam ubrany luźną bluzę, kończyła się w połowie ud. Gdy się
pochyliłam zapewne moje majtki ujrzały światło dzienne, a raczej nocne. Miałam
nadzieję, że Justin mnie nie obserwował. Chociaż czułam jego wzrok. Odwróciłam
się i się nie pomyliłam, gapił się na moje gołe nogi.
-Masz.- podałam mu zapałki, naciągając swoją piżamę.
Chłopak natychmiastowo zapalił papierosa i głęboko się
zaciągnął. Usiadłam na krzesło przy oknie. Jakieś 7 minut nic nie mówił, o mnie
to nie wspominam. Był skupiony na paleniu, ostrożnie na niego zerkałam. Bałam
się, że to zauważy i znowu będę miała problemy. Chciałam się czegoś o nim
dowiedzieć, cokolwiek co potwierdziłoby moje przypuszczenia. Jednak jak mam to
zrobić, jeżeli on najwidoczniej nie ma ochoty na rozmowy ?
-Jak to się stało ?- zapytałam, spodziewając się milczenia
zamiast odpowiedzi.
-Jakim sposobem ten dom spłonął ?- próbowałam dalej. Podniósł
głowę a oczy wbił prosto w moje.
Otworzył usta, widocznie chciał coś powiedzieć jednak do tego nie
doszło. Po chwili wstał i zrobił krok w moją stronę. Nachylił się nade mną. Nie
wiem, nie wiem czemu ale moje serce zaczęło bić szybciej.
-Nie pytaj o sprawy, które cię nie dotyczą.- warknął a
następnie wyszedł z mojego pokoju.
***
No i pojawił się Justin. Zrobiłam dość długą przerwę, jeżeli chodzi o rozdziały. Miałam napisać go w sobotę, ale tak jakoś mnie sen złapał i cóż... Ogólnie to początek mi się łatwo pisało, ale potem zrobiły się schody bo nie miałam pomysłu na resztę, wymyśliłam coś na poczekaniu i gotowe. No i ostatecznie nawet rozdział mi się podoba, oceńcie sami.
Jeszcze jedna sprawa, jeżeli chcesz być informowany na tt to napisz. : )
Dziękuję za każdy komentarz, to dla mnie wiele więc
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Tak na marginesie, oczy nadal bolą ? xd